Ach! Wspomnienia. Wspomnienie obudziła we mnie ta świetna szmatka.
Dawno temu, naprawdę dawno, kupiłam maszynę dziewiarską i jak na tamte czasy, mercedesa, bo dwupłytową. Uczyłam się tej maszyny i ... stworzyłam na niej niemalże coś identycznego jak tu na tym zdjęciu, tyle tylko, że nie była taka długa, odrobinę za biodra, równa, też z długimi rękawami, w kolorach ecru, beżach, brązach i miodowym, z takim właśnie długaśnym golfem zwieszającym się do pasa. Tu ten fantazyjny golf / woda, jest dziany jednocześnie z bluzką. W moim ciuchu był zrobiony osobno i potem doszyty do bardzo dużego dekoltu w formie żelazka i twierdzę, że lepiej się układał niż ten tutaj, co nie znaczy że tu nie jest pięknie - jest pięknie. Ta moja rzecz była cudowna, wyjątkowa, przepiękna, tak piękna, że jak wyszłam w niej po raz pierwszy do miasta i spotkałam znajomą świrniętą na punkcie ciuchów, wciągnęła mnie do bramy i tam rozebrała z tego cuda, a ubrała w swoją własną bluzkę, żebym miała w czym wrócić do domu. Nie chciałam jej za nic sprzedać, bo też zakochałam się na zabój, ale ona oszalała, uparła się maniakalnie, zwariowała i w końcu zaproponowała mi taką cenę, że nie mogłam się nie zgodzić na zmianę właścicielki.
A z maszyną dziewiarską to był dość krótki epizod. Jakość nie mogłam się do niej przekonać, choć fantastyczne rzeczy mi na niej wychodziły. Chodziło chyba o to, że byłam do niej przykuta w czasie pracy, hałasowała okropnie i nie mogłam już nic więcej, a ja lubię jednocześnie czytać, patrzeć w telewizor jeśli coś godnego mojej znakomitej uwagi i w ogóle lubię się przemieszczać z robótką, abstrahując od tego że co ręcznie wydłubane to ręcznie - i już!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz