Metkowcy
To płaszcz z rosyjskiego sobola dla bogatych snobów, którego cena sięga 95 tys. dolarów (ten duży, nie wiem ile ten mały). Dzisiaj o metkowcach. Sama wymyśliłam te nazwę? Czy gdzieś już słyszałam? Czytałam?
Marynarka Hermenegildo Zagna, buty od Louisa Vuitton, bielizna od Dolce&Gabbana, koszula od Gianni Versace a garnitur od Armaniego i jeszcze jakiś ładny dodatek marki Prada, a okulary słoneczne Tag Hauer, zegarek Patek Philippe a kurtka czy płaszcz Hugo Boss lub Calvin Klein … . Obłędne pieniądze! Jeśli ktoś wychodzi z jakiejś rezydencji w takim zestawie to ma i na to. Większości jednak nie stać, a mimo to za nic na świecie nie założą na siebie niczego bez markowej metki. O co w tym chodzi? O podniesienie własnej wartości. Nie bez powodu wielkie firmy wymyśliły swoje logo na wierzchu. To właśnie dla tych zakompleksionych, którzy muszą podciągnąć samoocenę w lustrze i oczach innych. Tylko komu imponują? Ano podobnym do nich. I tak się podglądają w tym swoim świateczku, kto ma droższą, lepszą firmę na sobie.
Musi być koszmarnie dużo tych metkujących się (to już na pewno sama wymyśliłam), bo firmy markowe zbijają kokosy nawet w kryzysie światowym.
Nie jestem totalną przeciwniczką markowych rzeczy, skąd, zawsze lubiłam dobre buty, dobre torby a już zupełnego świra miałam na super bieliznę (po co ci takie majtki, przecież tego nie widać – mówiła moja mama), ale żeby wszystko? W życiu. Już chociażby dlatego, żeby nie wyglądać jak cała reszta świata, bo przecież markowe, to również modne, ostatni krzyk mody i produkują ten krzyk w tysiącach, milionach. I podróby jeszcze, w miliardach, we wszystkich rozmiarach. Brrrrr!!!!
Faaaaaantastyczny sweterek pochodzący z kolekcji Alisa Design , nie zniechęca mnie nawet ten kolorek którego nie znoszę ! Prostota, umiar, umiar, prostota, no i bosko łatwy po prostu. To sweter
do zrobienia nawet dla początkujących w tym kunszcie. Rękawki bez
wyrabiania główek, na prosto zszyte a sterczący szpic wsunięty w środek i
umocowany, i wygląda to rewelacyjnie, super, znakomicie i ciekawie. Cały sweterek zrobiony
wyłącznie prawymi oczkami. Jedyna trudność to wyprofilowanie pach.
Ponieważ blisko pod szyją zatem z tylu pękniecie na 20 cm i zapięcie na
jeden guziczek. Do dzieła więc, bo to właśnie pora na taki ciuszek.
Urzekł
mnie tył tego swetra i ciekawe ramiona. Świetnie to wygląda; seksy,
odlotowo, zabawnie, intrygująco. Taki sobie szary sweter, wydawałoby się ze nawet bardzo klasyczny a dzięki
fantazji projektantki Sita Murt jak ciekawie i inaczej.
Pycha! Ja się załapuję na coś
takiego bez żadnych oporów, wręcz z zachwytem.
Kapitalny sweterek z kapturem! Świetny! Pomimo oszczędności ‚efektów specjalnych’ jest naprawdę odlotowy.
Ekstremalny wygląd
Hippisi dawniej – choć istnieją jeszcze w maleńkim miasteczku Nimbin w Australii gdzie czas stanął w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku (byłam).
Fajna ta sukienka, prawda?
Mark Fast wyszydełkował ja najprostszymi ściegami pod słońcem, same półsłupki, potrójne słupki i siatka. Jej uroda tkwi w sztuce dobierania i gubienia oczek w odpowiednich miejscach, co dało znakomity kształt całości. Świetne jest tu zagęszczenie półsłupkami okolic pupy/brzucha w taki sposób że daje prawdziwa ozdobę tej sukience. Ciekawy dekolt a plise na nim gęsto wydziergana w okolicach piersi można przedłużyć dla tych, które nie chcą pokazywać swojego gołego biustu. Mnie natomiast ten śliczny prześwit bardzo się tu podoba.
Ach! Urocza! Cała bluzka?, sukieneczka?, tunika? z wyszydełkowanych
nicianych kwadracików, dość prostych, ale za to ile trzeba było ich
zrobić, żeby najpierw połapać pięknie w paski koronkowe, a potem pozszywać
kaskadowo, by osiągnąć ten boski efekt, tańczącej , zalotnej, koronkowej
tuniki, z opadającym dekoltem, w której niestety tylko szczupła
dziewczyna będzie wyglądała podobnie jak ta modelka.
Swoją drogą zdjęcie jest świetne!
Alberta Ferretti ozdobiła swoje kreacje wieczorowe migotliwymi siatkami z połyskliwymi cekinami. Takie włóczki są już gotowe na rynku, można kupić i wyszydełkować
ozdobne sieci a potem udrapować na czymś odpowiednim i gotowe na wielki
wieczór. Jednak Ferretti nie wydziergała swoich dziur, ona te nitki
wiązała, przez co uzyskała zwiewność, lekkość, ale też nietrwałość,
wystarczy o coś zawadzić i po ozdobie. Zawsze jednak zostaną trwalsze w użyciu
spodnie ciuchy, które będzie można założyć w innej wersji, bez siatek,
czyli są to rzeczy na wyjście co najmniej dwukrotne.
Uuuuuuwielbiam takie połączenia! Kocham wełniane koronki na tiulu, ze skórą lub z dżinsem.
W tę
suknię Marii Sa Pires ubrana była modelka na pokazie fryzur Schwarzkopf Profesjonal w
Hiszpanii 2012. Jest pięknie zakomponowana. Wspaniały dekolt na plecach,
ładnie rozwiązane zapięcie … no piękna w kształcie i kolorach. Takie
rozmazane przejście kolorystyczne osiąga się, robiąc najpierw całość w
jednym kolorze, potem skręca się rzecz wzdłuż i wilgotną zanurza w
rozpuszczonej farbie tyle ile trzeba, potem znów się zanurza same końce
jeszcze raz lub dwa razy, żeby osiągnąć efekt od najjaśniejszego do
najciemniejszego. Sądzę, że spódnice tiulowe były zanurzane w tej samej
farbie, dłużej te pod spodem i krócej te na wierzchu. Kiedyś, takie
farbowane na zimno rzeczy błyskawicznie się spierały, dzisiaj są już
takie farby, że to zmartwienie zniknęło, a byłoby strasznie żal, gdyby
te cudowne kolory spłynęły wraz z wodą. Prawda?
Nie
wiem czyj to projekt, ale sądząc po jakości zdjęcia i samej sukience,
kogoś znakomitego. Piękna! Sexy! Doskonale wykończona, wszystko
idealnie, prześliczny dekolt szydełkowy, z paseczkami kolorów które lamią tę mocną czerwień i ta radośnie ozdobiona pupa falbankami
zwisającymi nieco niżej linii. Rzecz jest doskonała w każdym calu, a
jednocześnie nie ma nic z nadętej elegancji, a to u mnie gigantyczny
plus. Skończona elegancja jest po prostu nudna!
No pycha po prostu. To sukienka z pisma angielskiego z lat 60-tych. Pod zdjęciem napisano: ‚Tea Garden Dress - pattern by Susan Crawford’ - co znaczy – Sukienka na herbatę w ogrodzie, wzór Susan Crawford. Jakie to angielskie! Ja ich lubię za to.
Ta sukienka na herbatę w ogrodzie jest fantastyczna, jestem zachwycona kolorami i ich rozmieszczeniem, malutkim kołnierzykiem ze skośnym zapięciem, kieszoneczką nad prawą piersią (chyba ma kiepski biustonosz, bo w tym miejscu już powinny zaczynać się piersi), ale najbardziej zachwycają mnie tu cuuuudownie wszyte rękawki z idealną linią ramion i to niezwykłe zapięcie na boku na duże guziki. Super jest po prostu, genialna! Ja chcę taką mieć w szafie, na herbatę w ogrodzie, koniecznie. Tym bardziej że mam podobną torebkę, antyk, z dziewiętnastego wieku, która naprawdę od czasu do czasu komponuję z jakimś odpowiednim ubraniem.